Co teraz znaczy „handel” – czyli to są chyba jakieś jaja!

Właściciele sklepów i ich obsługa, aktualnie, to jacyś totalni jajcarze!

Dowcipnisie którzy trolują ludność w sposób niesamowicie wkurzający!

I zanim zaczniesz czytać dalej, ostrzegam że będzie kilka wulgaryzmów bo muszę wyrzucić z siebie tą całą zebraną złość i nadmierną energię.

Ale od początku.

Mój kochany smartfon ma już na karku ~3 latka. Ponieważ był w swoim czasie absolutnie topowym produktem w ofercie producenta, do teraz działa perfekcyjnie, nie zacina się, wszystko idzie na nim zainstalować, od strony software’owej i prędkości nie mam mu nic do zarzucenia. Problemem jest raczej już wytarty ekran (stracił wszystkie warstwy oleofobowe) i mimo że nie ma wielu rysek to jednak jest praktycznie nie do utrzymania we względnej czystości. Obudowa trochę się zużyła. Generalnie mam kaprys i chcę nowy sprzęt. Więc wyszukałem co mnie interesowało, gdzie jest dostępne i dokonałem zakupu. Na stronie widniała informacja o tym że stany magazynowe są „zielone” a czas realizacji to ~10 dni.

DOSKONALE – pomyślałem.

Dokonałem zakupu, zapłaciłem, dostałem potwierdzenie wpłaty i na dzień następny widzę status „w realizacji”. Oczekiwany czas dostawy: 19 dni.

Aaaa pewnie tak na zapas zapisane w umowie – pomyślałem.

Dzień następny. W biurze mamy pracownika-gościa z Indii. Przyniósł i poczęstował nas regionalnym snack-mixem ze swojego rejonu. Pikantne, doskonałe, super alternatywa dla orzeszków w wasabi, ostre chipsy nadają się do karmienia kur. W Warszawie jest sklep który miał je w ofercie razem z kilkoma innymi mixami. Więc zachęcony, zamówiłem kilka sztuk każdego, dokonałem zakupu, przelewu DotPay’em i czekam na realizację.

Dzień trzeci. Przyjaciółka poprosiła o pomoc w doborze opon, zakupie, itp. Szybkie przetrzepanie sieci poskutkowało wyborem konkretnego modelu. Skąpiec pokazał gdzie są dostępne w najlepszej cenie. Męska decyzja, zamówienie, ustalenie sposobu dostawy i wykonanie przelewu aby sfinalizować transakcje.

Całość działa się w tym tygodniu od poniedziałku.

Wczoraj zaczęły się jaja. Bo dostałem maila od kogoś ze sklepu z indyjskimi przysmakami że jednak nie mają tego co kupiłem i za co zapłaciłem. No to dlaczego to jest na stronie? Zaproponowali mi coś w zamian, czego w sklepie nie znalazłem. Jeszcze zainteresowany poprosiłem o opis czy link do strony.

Dziś czekając na telefon czwarty dzień ze statusem „w realizacji” z ciekawości napisałem maila, czy te 19 dni to serio czy tylko taki backup gdyby coś się miało zawalić? Bo na stronie zarówno w czasie zakupu jak i teraz jest informacja o czasie realizacji 10dni.
Wybuchłem kiedy odpisano mi że jest to termin jak najbardziej serio, jest im przykro, wyślą go pierwszego dnia jak tylko do nich dojdzie, ale na razie…

zielony stan oznaczał stan w magazynie w Japonii!

NO KURWA!

Zaraz napisałem do sklepu oponiarskiego jak tam moje zamówienie, pieniądze wpłacone a nikt nawet do mnie nie zadzwonił do południa dnia następnego z pytaniem jak i kiedy chce odebrać zapłacony towar który już teoretycznie nie jest ich.

Zapewne domyślacie się jaka jest odpowiedź?

Opon w tej cenie już nie ma na magazynie i w hurtowni od której je biorą (co oni kurwa własnego stanu nie mają?). Mogę czekać lub (jak bezczelnie zaproponował) może mi je sprzedać 20zł drożej za sztukę, po aktualnej cenie w hurtowni. Ostatecznie mogę wybrać inny model w tej cenie w jakiej zakupiłem te swoje.

Ja pierdolę!

Do Warszawki wysłałem pismo z „o.p.r.” że są niepoważni bo nie dostałem w przeciągu trzech dni ani towaru który zamówiłem ani odpowiedzi na mojego maila. Chcę przelew i to już.

Firma z telefonem również dostała maila, grzecznego acz w wkurzonym tonie że takie podejście nie jest poważne i będę od tamtej pory rozliczał ich z każdej godziny i usługi jaką przyjdzie mi u nich zamówić.

Do oponiarzy wysłałem informację że nie interesuje mnie inny produkt a dopłata jest absurdem. Swoje już kupiłem i na nie oczekuje. Prawo polskie bardzo wyraźnie mówi jakie są prawa konsumenta i za błędy płaci sprzedawca (w takiej sytuacji).

I tu clou całej historii.


Co to kurwa jest!? Co to ma być!

Czy nikt już nie bierze nikogo na poważnie, wszyscy umieszczają informację że wszystko wszędzie mają, byle ściągnąć człowieka a potem jakoś to będzie! Puste magazynu nie generują kosztów ani ryzyka a jak już się frajer złapie to będziemy kombinować?

To tak jakby wejść do piekarni, poprosić o pieczywo a w zamian usłyszeć „Proszę przyjść jutro”, wtedy upieką i wydadzą!

No krew mnie zalewa, para leci z uszu. Człowiek stara się być rzetelny, robić wszystko na zasadach fair z każdym z kim współpracuje a sam w zamian czyta takie pierdoły i daje się łapać na takie chwyty…

Czas kupić Bilomag na wzmocnienie umysłu i regenerację…

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Wpisy

9 komentarzy

  1. Jak sobie jakiś czas temu zamawiałem opony (w tirendo) to też miałem podobną sytuację: zamówiłem, zrobiłem przelew i czekam. Parę dni później twierdzą, że nie ma już takich opon. No to ja dzwonie i się pytam, czemu mają napisane na stronie, że są jak nie ma!? Oj, pomyłka… Tydzień czekania na zwrot kasy! A jak się rozejrzałem po innych sklepach to sprawa się wyjaśniła – wszędzie ten model opon akurat podrożał. Czyli importer podniósł ceny, a sklep, wiedząc, że trzeba będzie mi sprzedać takie opony ze stratą (po starej cenie), wolał iść w zaparte, że ich nie mają :P. Oczywiście na stronie dalej były jako dostępne, tylko szybko zmienili na nową (wyższą) cenę. Takie lecenie w ****.

    Ja się w ogóle zastanawiam jakim cudem część tych sklepów działa – przykładowo, znajduję sklep w swoim mieście. Ceny sprężyn Eibach takie same jak u dystrybutora. No ale może choć za wysyłkę bym nie zapłacił? A gdzie tam! Sklep siedziby jako takiej nie ma, gość jak ktoś coś chce kupić to zamawia u dystrybutora na adres klienta (który opłaca koszt dostawy). Stwierdziłem, że pośrednik mi niepotrzebny i zamówiłem u dystrybutora… swoją drogą wysyłka była gratis 🙂

    1. Takie coś to już całkiem jest bez sensu.
      Ogólnie brak mi słów. Krew mnie zalewa, nie chce mi się nawet o tym wszystkim przypominać bo przecież serce mam słabe, nie mogę się denerwować! :>

    2. Wiele hurtowni oferuje tego typu usługi. Zakładasz sobie sklep internetowy, a tak na prawdę jesteś tylko pośrednikiem który zbiera zamówienia realizowane bezpośrednio przez hurtownie. Jest to do tego stopnia zautomatyzowane, że jak hurtownia zmienia cenę produktu to we wszystkich sklepikach zbierających zamówienia cena jest aktualizowana automatycznie.

  2. Bebok, sam kupuje w necie od bardzo dawna i doszedłem do pewnego wniosku. Zbyt duże przeczesywanie sieci nie zawsze prowadzi do czegoś dobrego. Czasem warto wybrać ofertę 20zł droższą a mieć spokojną głowę.
    Poza tym, jeśli masz jakiś towar i faktycznie wiesz że to zajebista promocja, bo jest np. 100zł tańszy niż gdziekolwiek indziej, to powinieneś być świadomy że mogą być jakieś kwiatki z tym. Choćby czas oczekiwania.
    Oczywiście stany magazynowe to ogólnie jakiś szwindel.
    A co do opon, kupowałem kilka kompletów na Op…pl i problemów nie było, ale aktualnie wolę kupować u znajomego wulkanizatora, bo mam je na drugi dzień i zazwyczaj taniej. A nawet jeśli nie, to przynajmniej daję zarobić swojemu.

    1. Opony to tylko czubek góry lodowej 😉
      Generalnie nie korzystam z serwisów które nie wzbudzają zaufania bo jak sam opisałeś, szkoda nerwów, tego modelu akurat znajomy u siebie w sklepie i u dostawców też nie miał. Ale żeby aż takie jaja były 😉 a serwis z którego korzystałem to nie żaden kogucik!
      Poza tym no po to są te wyświetlane stany, żeby teoretycznie nie trzeba było pisać za każdym razem czy przypadkiem smartfon nie leci z Japonii… 🙂

  3. Można mieć jedynie nadzieje, że takie firmy szybko upadną, bo opinie o nich będą niekorzystne. Gorzej sprawa ma się np. z publicznymi instytucjami jak szpital, przychodnia, szkoła. Tam mogą ciągle tak grać i nikt ich z rynku nie wyrzuci. Ja miałem taką sytuację, że potrzebowałem umówić się na wizytę u lekarza, dzwoniłem i nikt nie odbierał przez kilka dni o różnych porach. W końcu pierdolnąłem skargę. Powiedzieli, że więcej się to nie powtórzy, a sytuacja była jednorazowa. Dzwonie po kilku miesiącach i to samo. Przez dwa dni dzwoniąc co niecałą godzinę nikt nie odebrał. I najgorsze jest to, że na to nie ma jak obecnie zaradzić.

    1. W publicznych zakładach to w ogóle jest patologia :\
      Bo albo szefostwo ma to w dupie, pracownicy muszą zostać i klienci też będą.
      Albo pracownicy mają to w dupie, bo są „na stanowisku” i nikt im nic nie zrobi…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *