Dlaczego to się nie nudzi?

Korzystając z chwili w poczekalni serwisowej Fiata (tylko bez docinek, to pierwsze doglądnięcie gazu) napiszę 3 słowa.

Od momentu kiedy pracuje i nabijam dużo kilometrów, czyli właściwie od momentu kiedy zdobyłem prawko, ciągle słyszę:

Znudzi Ci się.
Zobaczymy co powiesz za pół roku.
Jeszcze trochę i nie będziesz mógł patrzeć na kierownice.

Tymczasem niedługo minie dekada (straszne słowo…) a ja ciągle to uwielbiam! Ciągle szukam pretekstu, nawet najmniejszego żeby zapakować swój zadek w samochód (jakikolwiek) i przejechać się. Byle dalej, byle warunki były gorsze, droga bardziej na odludziu.

Ta przyjemność po prostu trwa i trwa!

Wiąże się to oczywiście z pewnymi problemami, bo poza tym że po prostu lubię wsiąść w jakikolwiek wóz i jechać, najprzyjemniej jedzie się w miejsca gdzie długo nie byłem, nie byłem wcale, albo jest to miejsce naprawdę malownicze.

Problemem jest to że w promieniu 150km takich dróg jest coraz mniej!

W związku z tym szukam byle pretekstu żeby tylko wyjechać gdzieś dalej. Tylko tak żeby nie być stratnym w pracy. Albo żeby zapakować do wozu ekipę i „za 5zł” od łebka zajechać, jak np ostatnio, nad Solinę.

Dzisiejszą wyjazd też sponsoruje literka ‘d’ jak „Dlaczego nie?

Więc kiedy tylko Czarnemu skończą gmerać koło jajek pod maską na przeglądzie, pakuje się w trip do Bielska a potem Kielc.

Dlaczego to ciągle jest tak fajne i skłania do takich teoretycznie bezsensownych podróży?

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Wpisy

8 komentarzy

      1. Jeden pies. 😛 Też Ci pompka wspomagania siadała? Mi trzy razy. 200 kilometrów bez wspomagania tym żelastwem jest lepsze, niż siłownia. 😀 Uwielbiam ten samochód. A jakim silnikiem się woziłeś? Bo między 1.9, a 2.0 jest kolosalna różnica 🙂

        1. Mi nic nie siadało! 🙂 Jeździłem do 300tyś na liczniku i nie wysiadły wtryski, turbo, wspomaganie, jedynie EGR był czyszczony z dwa albo trzy razy.
          Miałem zwykłego Francuskiego 1.9. Ale wiem że 2.0 fajnie jedzie bo też miałem okazję się w nim wozić! :>

  1. Mam tak samo, i to pomimo tego, że służbowo (wydawać by się mogło) się najeżdżę. Na Wielkanoc z Wybranką wybieramy się „jak najdalej” 🙂

  2. I po tym można rozpoznać prawdziwego petrolheada 😉
    Nie ważna w co, ważne żeby wsiąść i jechać. Szkoda tylko że coraz mniej jest tych fajnych do których lubimy wsiadać, a niedługo zostaną tylko takie gdzie elektronika będzie myślała za nas i zostaniemy tylko pasażerami. Następne pokolenia nie doświadczą przyjemności ubrudzenia paluchów przy kolejnej regulacji gaźnika w tym samym tygodniu 😉

Skomentuj Demon75 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *