Sezon wiosenny. Szybciutki kurs po koła, rozkładam się pod blokiem. Rachu-ciachu i po strachu, kozaczki zmienione.
Na pierwszy kurs poszła beta. Czas wreszcie założyć odpowiednie letnie obuwie, na którym wreszcie da się w jakikolwiek sposób prowadzić to pudło. Na już 5 letnich Bridgestonach jest lepiej, ale dalej czuć że zawieszenie to jakaś kanapa…
Może w międzyczasie (szeroko pojętym) w przyszłości, wskoczą jakieś inne springi?
Co do samych gum, bo już powoli kończy się sensowny okres ich eksploatacji, nie oszczędzam ich ani trochę! Mięsa mają aż nadto! A czas nieubłaganie leci! Więc dostają po dupie przy każdym jednym rondzie, starcie, zakręcie. A że paliwo teraz w takiej cenie, sami wiecie. Zimno im nie jest.

Przy okazji mogłem zobaczyć dwie interesujące mnie rzeczy. Dobrą i zła.
Dobra jest taka że klocki i tarcze z przodu ładnie się ułożyły. Działają rewelacyjnie. WSZYSTKO działa, żaden nowy przewód nie cieknie, nic nie sprawia jakichś potencjalnych niewygód. Ale kurna… przyznam się że po przewodach w oplocie, spodziewałem się większej różnicy. Tak naprawdę przez to że nowe są też tarcze i klocki a nie same przewody, nie wiem czy różnica w odczuciu pedału hamulca to kwestia jednego czy drugiego, czy trzeciego. Jest dobrze. Ale spodziewałem się czegoś innego.
Najbardziej boje się teraz jednego: przegrzania.
Powoli sobie sprawdzam na nich jak daleko mogę sobie z nimi pozwolić zanim zaczną bić. Mam nadzieje że to nie nastąpi. Ale każdemu mocniejszemu hamowaniu towarzyszy chwila zastanowienia i K…A! Odbiera to z połowę frajdy z jazdy!
[su_custom_gallery source=”media: 1145,1144,1143,1142,1141″ link=”lightbox” target=”blank” width=”100″ height=”100″ title=”never”]
Zła wiadomość jest taka że z tyłu znalazłem tuleje która powoduje piszczenie jak w wozie drabiniastym. Faktycznie jest zmasakrowana, aż zdjęcie nie wyszło więc nie mam, musicie uwierzyć na słowo. Dodatkowo prawdopodobnie będzie jeszcze jedna do sprawdzenia. Obie na poniższym wrzucie z RealOEM.
Po zmianie zestawu kołowego taboru, klasycznie, pierwszy kurs obiera się celem dopompowania opon, potem powrót pod blok, sprawdzenie raz jeszcze kluczem śrub. No a potem „wygrzewanie” żeby się dobrze ułożyły.
Tu przychodzi WTF!
Aktualnie w tygodniu mieszkam gdzieś na Podkarpaciu i kurna! Musiałem zrobić 10km i minąć 3 stacje ze zdupionymi pompami żeby w końcu znaleźć automat który działa!
I o dziwo nie jestem nawet zły do obsługi, bo w pewien sposób rozumiem ich.
Dlaczego do 100 pierunów, tak ciężko uszanować rzeczy dostępne dla wszystkich! Zawsze te węże są rozjechane, połamane, końcówki poszarpane, pogniecione, jakby zakładali je cęgami a nie dłońmi.
Ale ok, znalazłem, podłączyłem, nie spuścił, działał. Naplumpane. W pełni szczęścia wracałem kręcąc kółeczkami wesoło. Jest fajnie.
Następnego dnia dobrałem się do auta Bebokowej. Wszystko poszło zgrabnie, powtarzam procedurę, jadę za stacją i pompką.
Znowu… Tym razem nie było aż takiego dramatu, bo JUŻ TRZECIA STACJA (!) miała sprawny automat.

Wcześniej, ten sam dramat, połamane, bez pina, nieszczelne, pourywane…
Ludzie, szanujcie się.