Na portalu money.pl ukazał się artykuł w którym opisuje się między innymi kroki jakie Orlen podjął względem swoich stacji ładowania na kilku stacjach. Zaczyna się kolejne spotkanie przyszłości ze ścianą zwaną teraźniejszość.
W dużym skrócie, stawki są takie że po podsumowaniu wg jednego z komentujących:
No to policzmy.
Taki Nissan Leaf zużywa 13-16 kWh na 100 km. Cena na Orlenie (różna), ale powiedzmy uśrednione 2 zł za kWh.
Czyli jazda 100 km elektrykiem to kosz 26-32 zł za 100 km. Czyli tyle samo, albo nieco mniej niż spalinowy nissan Micra (7l Pb95 x 4,5 zł).
A gdyby go zakuć w gaz, to jazda będzie tak tania jak buraki w tym roku. Ba!
Pełnoletnie Clio 1.5 dCi brata jeździ taniej bo za 4.5 x 4.50zł daje nam 20.25 PLN!!!
I żeby nie było, jest to sytuacja zupełnie pospolita.
Zgodnie z cennikiem firmy GreenWay jeśli nie zapłacisz abonamentu, i nie chcesz stać tydzień pod stacją dzięki korzystaniu z wyższych napięć, rachunek wygląda identycznie.
I jeśli ktoś mi wyskoczy z zachodem, to chyba nie widział ile się tam płaci za energię ze stacji ładowania.
Ale przecież mamy jeszcze tanie ładowanie w domu! Po to są te auta! Do jeżdżenia w koło komina!
No i racja. Jeszcze można tak robić. Bo widzicie, moim skromnym zdaniem, prędzej czy później skończy się to całe szaleństwo z dopłatami i ulgami. Na północy europy właściciele Tesli już są oburzeni że nie mogą jeździć bus pasami. Generalnie prędzej czy później dojdzie do sytuacji że przymusem lub koniecznością będzie coraz więcej ludzi w elektrykach. I wtedy czeka nas nieuniknione.
Koniec „tankowania” w domu pod zwykłym gniazdkiem i siłą. Jestem o tym przekonany że skończy się na specjalnym liczniku który będzie objęty opłatą drogową, akcyzą dodatkową i generalnie wszystkim tym co teraz płaci się w paliwie.
No chyba nie myślicie że Państwo zrezygnuje z miliardów darmowych monet „bo już skończyliśmy z blachosmrodami”? To byłoby bardzo naiwne. Choćby z tego powodu że władza nie dba w pierwszej kolejności o dobro obywateli, tylko o dobro swoje. Siebie zawsze wyżywi. Między innymi dzięki takim bezcelowym ale bardzo przychodowym podatkom.
I ktoś powie, że „hehe jak to sprawdzą?”. Ależ bardzo prosto. Najpierw wystarczy w ramach legalizacji zwykłe liczniki starego typu zamienić na te które mają telemetrie. Ogrom ich już teraz posiada zdalny odczyt i analizę zużycia. I jeśli nie będziemy chcieli korzystać z garażowego dedykowanego ładowania, czy tego drogiego na stacjach i punktach, co zrobi taki cwaniak? No musi się podłączyć do domowego gniazdka. Jak to się kończy na wykresie zużycia?
Dokładnie tak. 10-12h ciągłego maksymalnego poboru prądu. Przy akumulatorach i mocach tak dużych pobór z domowego gniazdka jest nieprzerwanie duży i ciągły bo jest tak mały względem tego co może przyjąć akumulator.
To jakby telefon z super szybkim ładowaniem podpiąć pod USB 2.0 z maks 0.5A prądu. Trwa długo, delikatnie, ale cały czas na maksymalnej mocy jaką może podać złącze/gniazdko. Teraz z takiej analizy nie zostaje nic tylko zrobić rajd na chatę i przyłapać kogoś na gorącym uczynku. A na głupoty o gotowaniu i pieczeniu ciast bez przerwy przez 12h można się tylko roześmiać.
I w ten sposób się skończy eldorado.
Pominę temat tego że transport ciężki i dalekobieżny i tak będzie musiał przejść na wodór o czym wie Japonia od 20 lat. Ale to jest temat na inny wpis.
Pozdrawiam wszystkich fanów starych blachosmrodów!
Wychodzi na to, że najlepiej podłączyć się na lewo do systemu oświetlenia publicznego.